
Wszystko zaczęło się od telefonicznego zgłoszenia. Jeden z mieszkańców ulicy Zielonej przekonywał, że sąsiad podtruwa go gazem. Ten „podstępny mężczyzna” miał „wtłaczać” niebezpieczne opary pod drzwiami. Jednak zgłaszający nie mógł zdecydować się na jeden scenariusz. Tłumaczył dyspozytorowi, iż początkowo nie czuł zapachu gazu, ale teraz czuje, raz miał zawroty głowy, raz ich nie miał. Nie chciał, żeby przyjechało pogotowie ratunkowe, natomiast domagał się interwencji policjantów i strażaków… Dodajmy jeszcze, że do zdarzenia doszło dwa dni temu w środku nocy, około godziny 1.30.
I faktycznie, wedle prośby zgłaszającego interwencję, na miejsce zadysponowano policyjny patrol i jeden zastęp straży pożarnej. Po dokonaniu pomiarów detektorem wielogazowym strażacy wykluczyli obecność „atmosfery toksycznej” w całym mieszkaniu. Przypadek?
a ja widze jak sasiad pali śmiećmi i widzę jak z komina leci różowy dym
Mało Toma teraz zwidy heh
Może ten co wzywa to jakiś schixpfrenik oni tak maja widza to czego nie ma słyszą to co nie słychać itd…
Mieszka jeden taki śmierdziel na zielonej gdy korzysta z windy to bierze człowieka na wymioty.
Się pije od świąt to się ma gazy toksyczne i zawroty głowy ale żeby zaraz wzywać służby? Dowalił bym wezwanie do sądu za bezpodstawną interwencję i po kłopocie z głupkami.